czwartek, 28 sierpnia 2014

Sierpień, część 2.

Uciechy wiejskiego życia - odwiedziny u sąsiadów. Najbliżej chyba mamy do Inkwizycji, więc nie marnujemy żadnej okazji, żeby tam zajechać. Za każdym razem nowe atrakcje. Najpierw jagnię, potem jagnię z kozą, potem jagnię z dwiema kozami. Końca nie widać ;) Bo jeszcze piękne owczarki, hucuły i rogate owce.








Ostatnio najechaliśmy to pięknie położone gospodarstwo w poszerzonym składzie i zafundowałam mojej Mamie hipoterapię z hippofobii. Jakoś tak się złożyło, że do tej pory nie miała żadnych doświadczeń w kontaktach z końmi. Pewnie dlatego, że się ich bała ;)
Nadszedł najwyższy czas, żeby to zmienić. Konie u Inkwi są łagodniejsze niż baranki (zwłaszcza te pasące się obok). Bez obaw przystąpiliśmy do dzieła.

 Na rozgrzewkę uścisk kopytka szanownej kózki.

Potem rzut na głęboka wodę.

 Nie tylko Mama miała niepewną minę.



 Potem było coraz lepiej. Wzajemne czułości. Small talk trójgatunkowy.

 


 Zakończono cudownym uzdrowieniem :)


7 komentarzy:

  1. Oj coraz bardziej zazdroszczę Wam wszystkim - uciekinierom w Izery :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również. Zwłaszcza kiedy muszę siedzieć w Małopolsce zamiast zasuwać z taczkami w Janicach :(
      Czy kiedyś doczekam się przeprowadzki?

      Usuń
    2. Ty się doczekasz. A ja? Co ja mam powiedzieć?
      Super relacja. Fajne tam macie sąsiedztwo. Mam wrażenie, że najfajniejsi ludzie wynieśli się w Izery, na Podlasie, w Beskidy. Tak, zdecydowanie tam jest największa koncentracja. Dziękować niebiosom parę rodzynków porozrzucanych jest to tu.

      Usuń
    3. A może czas na przeprowadzkę do Janic?
      Ale byłoby fajnie mieć taką sąsiadkę :)

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia zrobiłaś, Magduś, jak w ogóle mogłaś mieć wątpliwości?!
    I mam nadzieję, że odwiedzacie nas nie tylko dlatego, że do nas najbliżej ;-))
    Oby do rychłego kolejnego spotkania w Dżenis ;-)) Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Inkwi jest niesamowita z tym swoim spełnianiem marzeń. Mieszka od tak niedawna, a już tyle duszyczek ma pod opieką :-)
    Uśmiecham się, jak czytam, że tkwisz w Małopolsce, zamiast z taczkami biegać w Izerach. Ja mam odwrotnie. Frustruje mnie tkwienie w Izerach, bo w Małopolsce mam kupę roboty do ogarnięcia :-) Taki chichot losu.
    A marzycielom i "zazdraszczaczom" izerskiego klimatu przypominam, że mam pod Izerami chałupę do sprzednia. Zatem czas ruszać i spełniać swoje marzenia, a nie tylko "zazdraszczać" ;-)

    OdpowiedzUsuń