czwartek, 2 października 2014

Skarb.

Na nasze półtora hektara można popatrzeć tak: nie dość, że działka nie jest płaska, to jeszcze częściowo podmokła. Albo tak: woda na działce to skarb. Trochę problemów, owszem, ale ile zysku! Europa pustynnieje, a u nas ciągle coś się sączy. I tu, i tam, i jeszcze tam... Hektar łąki to pięknie nachylony na południe stok. Pomimo kilku działających drenów, są jeszcze miejsca porośnięte sitami. Na próbę zrobiłam w jednym z tych miejsc odkrywkę: całkiem ładna warstwa próchnicy, a pod nią prawie metr iłów. Na pozór sucho. Wystarczyło pół godziny, żeby dołek wypełnił się wodą. Cudo :))) Projekt zagospodarowania działki czyli zamienienia jej w rajski ;) ogród z wieloma ekosystemami pięknieje z dnia na dzień. Te bagienka dają tyle możliwości! Skarpa również, ale trzeba ją odpowiednio ukształtować.
Miałam sporo pomysłów, ale brakowało mi odwagi na radykalne działania. I wtedy wpadła mi do ręki książka Seppa Holzera. Czytałam ją z wypiekami na twarzy, ponieważ to, o czym tylko marzyłam, Holzer stosuje z powodzeniem od 50 lat w swoim alpejskim gospodarstwie. Sądziłam, że taka uprawa ziemi jest idealistycznym wymysłem. Ale to się sprawdza w praktyce! U niego nie ma pojęcia chwast lub szkodnik, nie walczy z mszycami, nornicami, sarnami. Nie narzeka na ostry klimat, wiatry, złą glebę i pochyłe stoki. Wady zamienia w zalety. Skoro u niego to się sprawdziło, to u nas też się da.
Na naszym stoku trzeba zmodyfikować trzy zjawiska:
  1. dokuczliwe zachodnie wiatry
  2. erozję gleby
  3. brak różnorodności biologicznej
Konieczne będzie usypanie wałów i ich zadrzewienie, utworzenie tarasów, aby zahamować spływ ziemi oraz stworzenie różnych siedlisk - cienisty zagajnik, bagienko, sucha łąka, kamienny stok dla ciepłolubów. Dla każdego coś dobrego. Znowu się rozmarzyłam...

No tak, muszę zejść na ziemię: dom nie jest zachwyconą tą wodą. Trzeba działać. Ilu remontujących, tyle pomysłów, jak to robić. Każdy wie najlepiej, można dostać zawrotu głowy. Postanowiliśmy zaufać W. , naszemu guru od starych domów. Sprawdziliśmy głębokość fundamentów - średnio 10 cm :)))) więc drenaż trzeba poprowadzić z dala o nich. Największym problemem był północny fragment domu obsypany ziemią na wysokość pierwszego piętra. Długie narady z architektem, potem jeszcze dłuższe konsultacje z naszym guru. Rozwiązanie najskuteczniejsze niestety jest najbrzydsze i najdroższe, bo skarpa w dużej części musi zniknąć :(

Zaczęło się od zwiezienia żwiru, piasku, a przy okazji wyczekanego obornika. I wtedy przekonaliśmy się o skutkach erozji naszego stoku: podwórko było pokryte grubą warstwą humusu, który latami spływał na nie jakby specjalnie do tego stworzonym wąwozem wzdłuż stoku (dawna droga dojazdowa do wyżej położonych pól). Sądziliśmy, że zarówno droga dojazdowa, jaki i podwórko są dobrze utwardzone. Jesienna niespodzianka: przyjechaliśmy po tygodniowych deszczach i na początek ugrzęźliśmy przed stodołą. Ciężarówka ze żwirem przezornie na podwórze nie wjeżdżała. Na próżno, i tak ugrzęzła, więc część żwiru wysypała na drogę. Ale od czego są małe kobiece rączki. Nie wiedziałam, że żwir jest taki .... ciężki ;)


Następna ciężarówka przywiozła 8 ton obornika. Utknęła o wiele wcześniej. Znowu małe kobiece rączki. Tym razem poddałam się w połowie pracy.

Woda stoi też w naszym salonie. Ups, zapomniałam trochę w nim posprzątać.

 
Wreszcie przyjechała wielka koparka. Uwijała się w takim tempie, że nie nadążaliśmy z decyzjami, gdzie to wszystko układać, a do tego trzeba było pilnować, żeby nie zmieszać warstwy próchnicy z martwicą.

Na pierwszy ogień poszła wspomniana północna skarpa.




Nie wiem czemu nie zrobiłam zdjęć na koniec, ale widok był dla mnie wstrząsający.  Czy to wykop pod na autostradę?

O zachodzie słońca można było wrócić do montowania rynien.


Z wywiezionej ziemi kształtują się pierwsze wiatrochronne pagórki.


I pierwsze tarasy. Poniżej zaczątek tarasu pod samoobsługową kwiaciarnię. Widać ją? Trochę wyobraźni i ....







Coś na tej zasadzie, tylko na początek łatwiejsze w uprawie. Można posiać kosmosy, nagietki, cynie, lwie paszcze, słoneczniki. Niewiele wysiłku, a ile frajdy!
Oczywiście straszą mnie, że to w Polsce nierealne, ale... Po pierwsze trzeba spróbować, a po drugie to nie będzie nastawione na dochód, tylko taka atrakcja Janic. Nawet jak ktoś ukradnie puszkę, to zapewne wiele nie zyska ;)
I tak uwielbiam uprawiać kwiatki, niech inni też się nimi cieszą.


15 komentarzy:

  1. Jak patrzę na Wasze zdjęcia dochodzę do wniosku, że koparko-ładowarka to wspaniały wynalazek, bez którego żaden szanujący się dom w trakcie renowacji się nie obejdzie. Aż miło mi popatrzeć jak idziecie tą samą drogą, jaką przeszliśmy i my a także wielu nam podobnych zapaleńców. Chociaż na początek bałagan pozostawiony po "odkrywkach" nie napawa optymizmem to jednak jest to milowy krok. Jak dodamy do tego dach i rynny czyli odprowadzenie wody od domu jak najdalej się da to kierunek prac wyznaczony i ani się zorientujecie jak daleko zajdzie renowacja. A jak tam jakieś znaleziska podczas odkrywki się objawiły?
    Powodzenia. Trzymamy kciuki za Was i Waszą wytrwałość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, na te najlepsze jeszcze czekamy. Na razie odkryliśmy świetną glinę! Jest tak plastyczna, że chyba spróbuję coś z niej wypalić.

      Usuń
  2. Pomysł z kwiaciarnią, bomba! Atrakcja murowana. Ogromne hałdy optymizmu widzę i nie muszę się wysilać:) Pozdrawiam z Wro.:)
    e.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też tak przepłacacie żwir po prawie 50 zł/tonę, czy macie jakieś cudowne źródełko taniości żwirowej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jednej z firm chcieli 80. Po kilku telefonach skończyło się na czterdziestu.
      Niestety źródełka mamy tylko z wodą :(

      Usuń
    2. a może by tak brać ten rembiszowski kamyk łupany, podobno się nie zakleszcza (przynajmniej na podjeździe nie chce) i kosztuje ok 20 zł/tonę

      Usuń
    3. Nosz mówiłam im o tym kłopotnickim (nie rębiszowskim!) żwirku, nawet namiary dostali ;)

      Usuń
    4. Cena milutka, ale nie do wszystkiego ten żwirek się nada :(

      Usuń
    5. Kilka osób nam odradziło zastosowanie kłopotnickiego żwirku do drenażu, więc M nie chciał ryzykować. Zaoszczędzimy na czymś innym.

      Usuń
    6. Który tam odradzał... pewnie udziały ma w tej żwirowej zmowie cenowej. To rozbój w biały dzień. Za te pieniadze to ja sobie onegdaj biały kamyk z kopalni pod kelcami zamawiał w dowolnym sorcie. Taki biały, że aż sąsiedzi z 2 przecznic dalej się schodzili zobaczyć co tak błyszczy...... Wsadziliśmy te prawie 20 ton przepłaconego do piwniczki, a to tyle co nic. Chcę drenę wielometrową i wielkogłębokościową wywalić od podwórka, żeby zbierać i to ze środka i to z wierzchu, więc ton mi wejdzie milion... x 50zeta (!) zaryzykuję chyba kłopotnicki zasyp. . pozdrówki.

      Usuń
  4. Genialny pomysł z tą samoobsługową kwiaciarnią! Ja chociażby tylko po to przyjadę!
    No i jakie postępy! Super, super. Trzymam kciuki za ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja trzymam z słowo :)
      Kwiaciarnia otwarta od 8.00 do 20.00 w 2016 roku. Zapraszam.

      Usuń
  5. Tak sobie właśnie rozmyślałam ostatnio, łażąc w kaloszach po swojej łące, że lepiej mieć nadmiar wody, niż suszę. Wodę można fajnie zagospodarować, roślinność rośnie bujna... Przez to pandemonium koparkowe trzeba przejść, potem będzie już tylko lepiej. I tak idziecie jak burza! A plany coraz piękniej Wam się krystalizują ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. o tak, książka bardzo fajna i dająca wiele pomysłów do wykorzystania również na naszych terenach. też przeczytałam ją na jednym wdechu! i myslę, że jeszcze do niej nie raz wrócę, tym razem by wcielić juz na dobre podpatrzone tam pomysły... Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń