Nasze ostatnie dwa lata były niesamowite pod wieloma względami. Jak wielkim wysiłkiem jest taka inwestycja wie tylko ten, kto się jej podjął. A gdy jeszcze mieszka 370 km od tego miejsca, to naprawdę wie, że żyje.
Oglądam sobie zdjęcia i trudno mi uwierzyć w to, co widzę.
Na pierwszym planie stół zakupiony jako drewno opałowe ;) Resztę "drewna opałowego" także wkrótce odnowimy. Znaleźliśmy w nim jeszcze dwa krzesła, szafkę i błękitną szafę, niestety porąbaną. Sprzedawca (inżynier spod Wrocławia) wyjaśnił, że trudno mu było wynieść ją z pokoju, więc trochę sobie ułatwił sprawę.
Kolejne wnętrza wypełnione przypadkowymi sprzętami czekają na dokończenie. W stodole kolejka mebli do odnowienia, a tymczasem przyszła wiosna i urządzanie się zostało zawieszone na czas zakładania ogrodu, czyli pewnie do listopada.
Za to niezawodna ekipa dokonuje metamorfoz na zewnątrz.
Na moim monitorze tynk wygląda jakby był niebieski, więc donoszę, że nie jest. W rzeczywistości jest jasno szary. O wiele jaśniejszy niż chcieliśmy, ale trudno. Tak to bywa z próbnikiem.