Kto starał się o duży kredyt, ten wie, jaka jest upierdliwość bankowców. Miało być tak prosto, kredyt przyznali od ręki, tylko potem trzeba było zgromadzić parę zaświadczeń . Teraz co chwilę wymyślają nowe, a za parę dni zdezaktualizują się pierwsze. Jeszcze dostarczę z dziesięć kolejnych zaświadczeń, (może przydać się zaświadczenie o niekaralności prababki sąsiadów) i już zaczną weryfikować nasz wniosek.
Autko pomieściło składane łóżka, wygodne materace, mocny odkurzacz, kuchenne przydasie, kawiarniane meble i mnóstwo narzędzi. Dobrze, że od dwudziestu lat mój Pomysłowy Dobromir nieustannie coś tam remontuje i ulepsza, dzięki temu przez ten czas zgromadziliśmy pokaźny zestaw narzędzi. Przydaje się się też kolekcja domowych sprzętów gromadzona na strychu, od lat trenujemy upcycling ;)
Uzbrojona w maskę p/pyłową, czapkę i rękawice ruszyłam do boju. Zaczęłam od kuchni. Usunęłam ze ścian to, co odpadało, zmurszałe wilgocią fragmenty obstukałam do poziomu "trzyma się". Moim celem nie jest docelowy remont, tylko pozbycie się wiekowego brudu, aby mieć bazę na czas przekrywania dachu i robienia odwodnienia domu. Potem szpachla (tak to się nazywa?) na najgorsze dziury. Kiedy schła, zabrałam się za szorowanie kafli i szafek. Niestety, nie było zabytkowych skarbów, znalazłam tylko zasuszoną mysz. Wrażliwszym czytelnikom szczegółów oszczędzę.
Pomalowałam co się dało, także wyrwę po zdemontowanym piecu. Teraz czuję się w kuchni o niebo lepiej, chociaż na fragmentach ścian zaraz wykwitły poprzednie plamy. Przynajmniej mam świadomość, że ogradza mnie od nich warstwa świeżej farby.
Tak było
Tak po malowaniu.
W kącie nasza radość, piec chlebowy. Chyba działa, ale nie jesteśmy pewni, jak się go używa ;) Teściowa jest pewna, że w najniższym "otworze" pali się drewnem, a powyżej są dwa piekarniki: w dolnym właściwe pieczenie chleba, powyżej dopiekanie. W czasie dopiekania, w dolnym piekarniku piekło się ciasto. A sąsiad twierdzi, że zanim swój zburzyli, to palili w drugim od góry.
Za parę dni przywiozę teściową i przetestujemy piec.
Kolejnego dnia zabrałam się za malowanie sypialni. Wielki odkurzacz wyciągnął brud ze szpar między deskami, więc szorowanie było bardziej skuteczne. Podłoga przejrzała, wszystko pachnie świeżością. Cóż, i tak to mi nie pomogło, bo zanim dojdę do sypialni, muszę przejść przez brudną norę. Brr, zamykam oczy i ... na noc idę spać do samochodu.
Za spełnianie marzeń trzeba zapłacić cenę. Wiem, że to dopiero początek. Wiem, że czeka mnie zmaganie się ze swoimi ograniczeniami, z brakiem umiejetności, doświadczenia, etc. Kiedy wie się, czego się chce, to góry można przenosić, a nawet gonić pająki, trzęsąc sie z obrzydzenia.
Tymczasem oczyma wyobraźni oglądam piękny dom otoczony ogrodem, pastwisko z kozami, wybieg dla kur.
I nas za pięćdziesiąt lat.
.