Dopóki nie znaleźliśmy przystani w Janicach, nieustannie byliśmy głodni ziemi, przynajmniej hektara, dwóch. Ziemia była priorytetem.
Dlaczego?
Na początku naszej wspólnej drogi staliśmy się użytkownikami małego ogródka. Nie mieliśmy żadnych ogrodniczych doświadczeń i nie spodziewaliśmy się, że kontakt z ziemią może wywołać taką rewolucję w myśleniu. Możliwość uprawiania ziemi, przyglądanie się wzrostowi posadzonych przez nas roślin i ta satysfakcja z plonów - to było coś całkiem nowego. W bardzo młodych ludziach, jakimi wówczas byliśmy, obudziły się jakieś pierwotne instynkty, wręcz mistyczne doznania łączności z istotą życia, siłami natury. Już po pierwszym sezonie potrafiłam zrozumieć dziadka, który rozchorował się i umarł, kiedy zabrano mu ziemię na potrzeby PGR-u. Tak się złożyło, że my także musieliśmy opuścić nasz mały kawałek ziemi i przeprowadzić się do bloków. Już pierwszego dnia poczułam się jak ptak uwięziony w klatce. Wiedziałam, że długo tam nie nie wytrzymam. Oczekiwanie na powrót trwało długie dwa lata. Choć jest to tylko 6 arów, to zajmuje sporą część mojego serca.
Apetyt na więcej stopniowo narastał, aż osiągnął masę krytyczną. Tyle że w okolicach Krakowa ziemia jest b. droga, a położona w ładnym miejscu - tylko dla milionerów. Marzenia odłożyliśmy na kilka lat, czekaliśmy na wygraną w totka. Aż podczas kolejnej podróży po Europie przyszło olśnienie. Dlaczego mamy do końca życia mieszkać w obskurnej, zanieczyszczonej okolicy? Skoro dzieci wyfruwają z gniazda to i my możemy wyrwać się z Małopolski.
Kiedy wreszcie znaleźliśmy naszą ziemię obiecaną w Janicach, dom był tylko niezbędnym dodatkiem do osiągnięcia wytyczonego celu.
Zmiany w naszym myśleniu o nim zachodziły stopniowo. Po kilku tygodniach oswajania się z nowym miejscem, dom zawładnął nami całkowicie. I jest coraz gorzej ;)
Pochylamy się nad domem jak nad niemowlęciem: "jakie śliczne stópki, a jaki cudny nosek, popatrzcie na te rzęsy!" Jako że ruchomy dobytek został wywieziony (sąsiedzi wspominają, że ciężarówki wypełnione meblami i zastawą wyjeżdżały przez wiele dni, ponoć do 2011 roku ocalało całe przedwojenne wyposażenie), nam pozostaje zachwycać się nieruchomością. Jaki piękny zamek skrzynkowy! cudne okiennice! sklepienie w oborze! a jaka piwniczka! Znajomi patrzą na to z niepokojem, chyba nam odbiło.
Zachwyt nie maleje, uczucia stają się mocniejsze. Przez te siedem miesięcy wykształciła się dojrzała więź, dom nami zawładnął.
Z początku nie podobał się nam za bardzo. Rogata Owca była pierwszą osobą, która spojrzała na niego z przychylnością. Dla nas był za duży (większe koszty remontu i utrzymania), a prosta bryła sprawiała, że wydawał się zwalisty. Niektórym kojarzył się z piętrowym barakiem! Dla mnie najgorsze było to, że był ustawiony w poprzek do głównej drogi, więc droga dojazdowa prowadziła na podwórko, dom zostawiając z boku. Widok po wjeździe zamiast na drzwi wejściowe, to na szambo. Byłam nawet skłonna wytyczyć nową drogę dojazdową (okropne koszty!!!), tak, aby dojeżdżała na wprost głównego wejścia.
Teraz te wszystkie wady nie mają już znaczenia. To jak z dziewczyną, która marzyła o księciu z bajki, a spotkała przeciętniaka i zakochała się po uszy. Dzisiaj nasz dom wydaje się nam piękny!
Bardzo chcemy poznać przeszłość obiektu naszego uwielbienia. Snujemy się po pokojach wyobrażając sobie mieszkańców sprzed stu lat. Jak wyglądali, kto z nimi mieszkał - mieli trzy pokoje dla parobków i dwa dla rezydentów, chyba. Zachodzimy w głowę, jak korzystali z piekarników w kaflowym piecu w pokoju na piętrze.
Nie mamy żadnych zdjęć, dokumentów z tamtych czasów. Zdobyliśmy adres wnuka gospodarza z sąsiedniego domu. List z prośbą o jakiekolwiek informacje pozostał bez odzewu.
Aż tu nagle takie znalezisko, nareszcie wiemy kto tu mieszkał przed wojną! W śmieciach za stodołą leżał metalowy szablon.
W czeluściach internetu znalazłam zdjęcie Alfreda i informację, że był niewiele starszy od nas, kiedy musiał opuścić swoje gospodarstwo. Dożył 101 lat. Za więcej informacji serwis Heritage wymaga podania nr swojej karty kredytowej. Chyba nie będę ryzykować. Chociaż mnie korci.
Wszystkim odwiedzającym nasz blog z okazji zbliżających się Świąt życzymy tego samego, co sobie: kilku dni spokoju, chwili wytchnienia od trudów życia, zdrowia w rodzinie i możliwości naładowania akumulatorów na kolejne miesiące, a w Nowym Roku wielu sił w dążeniu do celu.
Wasz dom jest piękny. Bardzo mi się podoba, tym bardziej, że widziałam go już wcześniej, przed Wami, ale było zbyt mało ziemi przy nim dla mnie. Wiesz, jakie owce mają potrzeby...
OdpowiedzUsuńBardzo Wam kibicuję. Wam i Waszemu Domowi. Bądźcie w nim szczęśliwi!
Alfred pewnie też się cieszy, że dom będzie miał dobrych gospodarzy i na nowo rozkwitnie.
Najserdeczniejsze życzenia Wam ślę świąteczne i noworoczne. Niech się Wam i Domowi darzy!
Piękne znalezisko!
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam aby dom odkrywał swoje tajemnice z przeszłości i służył schronieniem przez długie lata.
Wesołych świąt i powodzenia w nowym roku.
rewelacyjny szablon! dom Wam się odwdzięczył i uchylił rąbka tajemnicy:)
OdpowiedzUsuńspokojnych, radosnych Świąt!
A to dopiero historia! Niezwykły fart z tym szyldem. My naszego przedwojennego gospodarza odnaleźliśmy w niemieckiej książce adresowej w Archiwum Państwowym w Lubaniu. Nie przyszło mi do głowy, żeby go wygoglować, bo było to jeszcze w epoce przedinternetowej, ale mnie zainspirowałaś i to zrobię.
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz o Waszym domu, z każdego słowa wyziera prawdziwa miłość. Będzie Wam tam dobrze.
Święta wciąż trwają, zatem życzę Ci spokojnych Świąt, radosnej, rodzinnej atmosfery, a w Nowym Roku realizacji marzeń.
P.S. Chłop mi się wtrącił, że googlował, ale ludzi o nazwisku Queisser jest zbyt wielu, by dojść, o którego chodzi.
A aaa, chyba najważniejsze jak Wasza historia w tym domu sie potoczy :). Juz ja zaczęliście tworzyć. Trzymam kciuki by była niezwykła i szczęśłiwa. No i by ciekawe rzeczy sie działy :). Dosiego Roku :)
OdpowiedzUsuńWasz dom ma prostą, piękną bryłę. Jako i mój ;) Nie dajcie sobie wmówić, posiadaczom jakiś biedadomków, że jest zwalisty. Jest potężny, na miarę czasów, w których był wznoszony. To czysta funkcja, rozmach i siła na lata. Wesołego Nowego!
OdpowiedzUsuńSąsiad.
Przecież Wasz dom jest piękny i tak cudownie położony! Ja czekam aż tam jakąś agro otworzycie to z moimi chłopakami się pojawię :)
OdpowiedzUsuńA co do serwisu Heritage, to jeśli osoba jest dobrze opracowana to warto. Tylko trzeba zwrócić uwagę na wszystkie drobne druczki przy rejestracji itp. I na czas zrezygnować z jakiegoś tam abonamentu czy co tam było. Ja z mamą sprawdzałam i korzystałam.
Witaj!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem od kogo do Was tutaj przyszłam, ale od razu wciągnęła mnie historia. A jak zobaczyłam zdjęcia budynku... Od razu musiałam zobaczyć gdzie leżą Janice - nalazłam sztuk 2 - stawiam na te koło Lubomierza! Bardzo Wam kibicuję i nie mogę doczekać się postępów. Super, że udało się trafić na jakiś ślad z przeszłości - jestem pewna, że z czasem uda się Wam odkryć więcej :)
Jestem z Wami całym serduchem, bo sama jakiś czas temu poszukiwałam wymarzonej ziemi, co prawda pod budowę, ale czuję ten klimat :)
Wiele szczęścia w Nowym Roku życzę :)
Biorąc pod uwagę, że mieszkamy w dość dziwnym państwie i dość dziwnych czasach to raczej nie pisałabym tak otwarcie o poprzednich właścicielach aby nagle się nie okazało, że mają nadal prawa do tej nieruchomości.... :]
OdpowiedzUsuń