piątek, 19 grudnia 2014

Prawie gotowa.

Pogoda sprzyja remontującym i budującym. Pięć dni zajęły ostatnie przygotowania stodoły do zimy. Sąsiedzi przestrzegają, że w czasie solidnej śnieżycy u stóp naszej stodoły tworzą się dwumetrowe zaspy. To wielce prawdopodobne, bo od północy gospodarstwo nie ma żadnej osłony, dwieście metrów łysej łąki do najbliższego lasu. Dziwnie tak myśleć o zaspach w środku najcieplejszego w historii pomiarów grudnia, ale pogoda w naszym klimacie jest bardziej zmienna niż najbardziej zmienny mężczyzna. Dla nas dobrze byłoby, gdyby jeszcze tej zimy przyszły śniegi, wichury i ulewne deszcze, żebyśmy mogli przetestować nasze włości, zanim w nich zamieszkamy. Całe szczęście pogoda nie zależy od nas, wiec gdyby co, to zażalenia proszę kierować pod inny adres.

Ale do rzeczy. Północna ściana szczytowa, ta najbardziej narażona na deszcze, jest "jak nowa". Biorę to w cudzysłów, bo po pierwsze mam nadzieję, że nie wygląda na nową, a po drugie oczywiście jest zrobiona ze starych desek. Nie mogę się powstrzymać i po raz kolejny wklejam zdjęcie początkowego stanu - tak bardzo cieszy mnie każdy postęp!







Piękna, prawda?

Przy okazji trzeba było wyciąć kilka dzikich bzów. Niestety wyrastały prawie spod ściany. Na szczęście zostało ich jeszcze sporo w dalszej odległości od stodoły. Staramy się zachować dwa jesiony, które też są blisko, ale przycinając im kilka gałęzi, które wchodziły na stodołę, zapobiegnie się uszkodzeniom desek.
Najtrudniej będzie z lipą (zdjęcie poniżej, zaznaczyłam ją strzałką), rośnie pół metra od  muru. Mam wielką nadzieję, że uda się jej żyć w zgodzie ze stodołą, bo jak nie, to będę miała spory dylemat: drzewa nie przesadzę, bo korzenie ma pod murem, a stodołę przesunąć też będzie trudno....
A obie są dla mnie równie cenne.



Od wschodu też udało się dużo zrobić. 
Widok w czerwcu:

Widok w grudniu:



Może niewiele widać, więc wyjaśniam: stare, spróchniałe deski zostały wymienione na ... stare, ale nie spróchniałe. Kiedyś pod nimi był kamienny murek, ale się rozsypał, więc i on został pieczołowicie odtworzony.

Nadszedł czas na drzwi. Wszystkie trzeba było zrobić na nowo. Koniecznie ze starych desek i dotychczasowych zawiasów. Śruby musiały być nowe, trzeba jeszcze je przyciąć i zamalować.



Tak drzwi stodoły wyglądały w maju:



Naturalnie z północnych drzwi zostało najmniej. Dobrze się złożyło, że kiedyś przy okazji kupowania jakiś staroci zauważyliśmy stare drzwi od warsztatu. Okazało się, że właściciel chce się ich pozbyć. Były świetne, więc nabyliśmy je nie wiedząc jeszcze, do czego mogłyby nam się przydać. Stały sobie cierpliwie kilka miesięcy aż wreszcie ...
już wiadomo: będą drzwiami do mojego warsztatu.






Trochę trzeba było nagłowić się nad tym, jak je dopasować do otworu w stodole, ale udało się.
(zabudowa od góry drzwi jest tymczasowa, tylko do wiosny).

Większe drzwi są prawie gotowe, zabrakło tylko trochę farby. Zdjęcia znów z komórki :(


Tak się cieszę, że wreszcie widać jakieś postępy. Przez pierwsze miesiące pracowaliśmy równie intensywnie, a miałam wrażenie, że praca stoi w miejscu.
Potrzebowaliśmy czasu, żeby nabrać pewności siebie. Oswajaliśmy się z nową sytuacją, poznawaliśmy kolejnych sąsiadów. I kolejnych blogerów. To dzięki ich wsparciu udało się zajść tak daleko. Już sama atmosfera serdeczności dodawała nam otuchy. Przecież wylądowaliśmy tutaj nie znając żywej duszy, nie mając pojęcia, jak zacząć, komu można zaufać, gdzie szukać rąk do pracy, gdzie kupować jajka, a gdzie materiały budowlane. I na czyim ramieniu można się wypłakać, kiedy coś nie wychodzi. Rozmiar otrzymanej pomocy od prawie nieznanych nam ludzi był ogromny. Kiedy nie mogliśmy znaleźć pomocników do ciężkich robót, pewni blogowicze  pracowali z nami od świtu do nocy przez wiele dni. Za jeden uśmiech! No, może tych uśmiechów było więcej, bo nie mogliśmy przestać, kiedy patrzyliśmy na tę bezinteresowną pomoc. Jedni sąsiedzi czuwają nad gospodarstwem podczas naszej nieobecności, przyjmują za nas transporty materiałów budowlanych, inni przechowują nasz cały zmechanizowany dobytek. Potrzebujemy traktora? brony? tura? Proszę bardzo, telefon i przyjeżdża. Tyle dobra doświadczyliśmy przez te miesiące wytężonej pracy!
Dziękujemy wszystkim!!!



8 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę że ten dom trafił na Was, czy też odwrotnie... Wy na dom. Wygląda na to że relacje fajnie działają w dwie strony :) i to jest to!
    Stodoła wygląda rasowo... wrota od warsztatu to chyba nie przypadek... tak miało być :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie widać, jaka jest piękna. Na razie tylko w naszych głowach ;)
      Kiedy wymienimy dachówkę na czerwoną, to będzie cud-miód.
      Wiem, wiem, nie jest taka piękna, jak niektóre stodoły, ale i tak ją kochamy!

      Usuń
  2. Bardzo podobają mi się Wasze poczynania remontowe. Tak trzymać! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Magdo, jest piękna! Bardzo chciałabym taką mieć ;)
    Może tak wyraźnie tego nie widzieliście, ale my, zaglądając co jakiś czas, widzieliśmy ogromne postępy. Za każdym razem nas zaskakiwaliście ;-) Pamiętasz, jak pokazywałaś mi mały dołek - przyszły staw? Kiedy byliśmy ostatnim razem, w ziemi ziała ogromna dziuuura! Ze o robotach wokół domu nie wspomnę... naprawdę możecie być z siebie dumni!
    Ściskamy i wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo chcielibyśmy przeprowadzić się już za rok.
      Pozdrawiamy serdecznie!

      Usuń
  4. Stodoła wypiękniała, a mi się wydaje, że ledwo co zaczęliście. Ledwo co pierwsze wpisy tu były! Jak zawsze kibicuje z Wlkp :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, że doświadczyłam podobnego odczucia? Ludzie niby obcy, poznani w internecie w wielu przypadkach okazali nam bezinteresowną pomoc, choćby darując nam eksponaty do muzeum. To niezwykle budujące i podtrzymuje moją wiarę w ideały. Wierzę w prawo zachowania dobrej energii, zatem wiem, że tym wszystkim dobrym ludziom, którzy wykazują się bezinteresowną pomocą, los odwdzięczy się w dwójnasób.

    OdpowiedzUsuń