środa, 23 listopada 2016

Ogród warzywny w tydzień

Niektórzy potrafią założyć ogród w trzy dni. Ci bardziej cierpliwi czekają nawet tydzień. My czekaliśmy trochę dłużej.
Kiedy objęliśmy w posiadanie nowy ląd jeden warzywnik był  prawie gotowy do użytku.  Miał  ogrodzenie z solidnymi betonowymi słupkami i podmurówką, sztachety jeszcze jako tako się trzymały, a po wysokości pokrzyw było widać, że ziemia jest żyzna. Prawie 80 m2. Cudo. Wystarczyło go wyplewić i gotowe. To zajęło nam 2 lata.
Oprócz pokrzyw, mniszków i traw rosły samosiejki jesionów i wiśni, a wzdłuż krótszego boku rosło sobie ze 40 sosenek, spora tuja i kikut gruszy.

Maj 2014



Poniżej rząd sosenek posadzonych w warzywniku co 15-20 cm w kilku rzędach. Ciekawa jestem, co autor tego dzieła miał na myśli. Na pierwszym planie stareńka grusza, której chyba rok wcześniej odrąbano wszystkie konary. Dlaczego???

Niestety niektóre sosenki wyrosły całkiem duże. Sporo  korzeni do wykarczowania? Ależ nie. Odwiodłam M od pomysłu uruchamiania muskułów lub koparki. Wystarczyło trochę poczekać. Półtora roku.
Czas. Ogrodnik musi nauczyć się czekać. Nauka nie była łatwa, ale przez te dwadzieścia kilka lat uprawiania ogrodu nauczyłam się cierpliwości. Nie warto poganiać natury, wystarczy stworzyć jej pole do działania, usiąść i obserwować. Ha, ha. Z tym siedzeniem to chyba przesadziłam.
Sosenki zostały ścięte tuż przy ziemi i przysypane ziemią. Utworzył się dość wysoki ziemny wał, który jesienią obsiałam żytem. W następnym roku był jedynym przyzwoitym miejscem w ogrodzie.



Ścięte żyto posłużyło za ściółkę, a zimą wał pełnił rolę osłony co wrażliwszych róż przywiezionych z dawnego ogrodu.


Wiosną tego roku ziemia z wału została przewieziona w miejsce tworzenia nowych rabat, a spod spodu bez trudu wyciągnęłam spróchniałe korzenie sosen.


A co z gruszą?  Drzewo poradziło sobie całkiem dobrze. Co prawda w pierwszym roku wypuściło cherlawe gałązki, a liście zaatakował jakiś grzyb...


...ale w tym roku grusza nie tylko pięknie zakwitła, ale nawet miała kilka owoców. Nie były smaczne, natomiast sam fakt  odrodzenia się tak starego drzewa cieszył nas niezmiernie.

Zdjęcie sprzed miesiąca..


A co z resztą warzywnika? Skoro priorytetem był remont domu, ziemią można było zająć się tylko z doskoku. W wolnej chwili M wykosił pokrzywy i pokrył słomą znalezioną w stodole. Pomogło na miesiąc. Kolejna wolna chwilka - kartony i skoszona trawa. Pokrzywy znowu się przebiły. I tak w kółko.
Kawałek wyplewiłam ...



... kawałek obsiałam mieszanką na zielony nawóz, a wiosną i tak jedną trzecią wydeptała ekipa remontowa.

Tak wyglądał teren warzywnika w maju tego roku. Trzeba było stopniowo  wywozić nadmiar zgromadzonej tam próchnicy, potem po kawałku przygotowywać teren pod grządki.


Nagrzana wiosennym słońcem ziemia była ulubionym miejscem wygrzewania się naszych psów, więc należało naprawić rozsypujący się  płot. Podmurówkę i dwa połamane słupki dało się jakoś sklecić, ale stare sztachety niestety nie nadawały się już do niczego. Jak zwykle M zrobił coś z niczego, a konkretnie to z niepotrzebnych już palet. Żeby nie było zbyt łatwo wymarzyłam sobie wzór zakończeń sztachet taki jak widywaliśmy w tutejszych starych  płotach. Złoty człowiek  czyli M wycinał je cierpliwie, a że wyszły ładnie musiał dorobić drugie tyle na kolejny warzywnik.





Potem poszło już jak z płatka. Prawie. Zagospodarowałam 2/3 miejsca, bo resztę nadal zajmują krzewy z dawnego ogrodu, dla których nadal nie ma miejsca.



Pierwsze nasadzenia: selery, pory, sałata, cukinie, ogórki. Zaczynamy ściółkować.


Wytyczanie ścieżek, które potem zostały wyłożone starymi deskami.




Te wszystkie przygotowania trwały tak długo, że fasolkę szparagową wysiałam dopiero pod koniec czerwca. Powyżej zdjęcie z 5 lipca. W sierpniu kolumna fasolowa uginała się pod swoim ciężarem, pomimo tego, że wysiałam tylko 5 nasionek, a tyczki miały ponad 2 metry. Zbiory były tak niesamowite, że nawet nie było czasu żeby ich uwieczniać ;) Szukałam przyzwoitych zdjęć i tylko takie mało poglądowe znalazłam. Widoczny na zdjęciu sznurek stabilizuje drugą, niewidoczną na zdjęciu kolumnę.


Co udało się wyhodować w tym przykrótkim czasie? Na początku była sałata, rukola,  dymka i pietruszka, ale strasznie marna.  Co ciekawe te same nasiona wysiane w innym warzywniku dały piękne łany naci. Potem cukinie, ogórki i dynie. Czosnek sadzony na wariata w końcu listopada też był niezły, ale w przyszłym roku powinien być ładniejszy, bo ziemia jest lepiej przygotowana.
Wspaniale owocowały pomidory andyjskie. Posadzone w czerwcu nie rokowały zbyt dobrze.
To te maluszki w prawym rogu.

Ich zdjęć z czasu owocowania także nie mam. Szkoda, bo widok był ciekawy. Urosły do 30 cm, właściwie płożyły się całe obsypane małymi pomidorkami. Żadnych chorób. To wyglądało jak pomidorowy dywan.
Udały się selery,  pory też są niezłe. Natomiast słabiutko będzie w zimie. Jarmuż posiałam zbyt późno i nie zdążył przyzwoicie urosnąć. Szpinak odm Zimowy olbrzym w większości nie wykiełkował, a resztę dopadły kury. Nie wzeszły wcale wysiewane w lipcu byliny. Ani jedna! Nie mam pojęcia czemu, bo pochodziły z dwóch różnych źródeł. Wszystkie wolne miejsca obsiałam nagietkami, czarnuszką i nasturcją, która najpierw nie chciała ruszyć, a potem dusiła sąsiadów. Oczywiście wszystko było wysiane b.późno. W przyszłym roku będzie łatwiej przypilnować terminów. Na pewno. Chyba. Może...






6 komentarzy:

  1. Jak miło było poczytać i pooglądać o tej porze roku :))) A płotek cudny, brawa dla M :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw dołująco napiszę, że na pewno się nie uda terminów przypilnować :D Zwłaszcza z tymi później wysiewanymi nasionami. Ale poza tym warzywnik super i warto było czekać. Płotek piękny po prostu! Teraz byle do Świąt, a potem można już usiąść i zacząć planować nowy sezon :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne się nie uda :))) Ale będę się starała ;)

      Usuń
  3. Twoj blog przeczytalam jednym tchem !
    Dwa lata temu tez przeprowadzilam sie na wies do starego domu Babci z prawie hektarowym zdziczlym sadem.
    Do dzis trwa remont i walka z jezyna , samosiejkami jesionow i wszechobecna tarnina.
    Patrze na Wasz dom i trudno uwierzyc ze tego dokonaliscie , a ogrod jest po prostu PIEKNY !
    Pisz dalej prosze , pokazuj zdjecia kolejnych pomieszczen i duuuzo ogrodu...
    Jestescie oboje pracowici i bardzo zdolni.
    Pozdrawiam z malopolski;))

    OdpowiedzUsuń
  4. O! Stary sad, marzenie ... I do tego walka z tarniną - a ja ja w pocie czoła sadzę :)))
    Bardzo dziękujemy za takie miłe słowa! Pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń