niedziela, 27 listopada 2016

Jak powstawał ogród kuchenny


O ile teren pod tradycyjny warzywnik zwany przez nas Południowym był prawie gotowy, to miejsce na ogród przy kuchni było twardą jak skała mieszanką iłów, gliny i poremontowych odpadów. Jednak nie samo podłoże było najgorszym problemem, Prace przygotowawcze należało zacząć od stworzenia przeszkody dla północnych wiatrów. Pomiędzy ułożonymi równolegle do siebie domem i stodołą mamy korytarz powietrzny, który daje się we znaki szczególnie zimą i wiosną. Na mapach z początku XIX wieku podwórze było od północy osłonięte dodatkowym budynkiem, którego nie ma już na mapach z lat 20-tych ubiegłego wieku. Zamiast odtwarzać cały budynek po którym nie zachowały się żadne inne ślady poza zaznaczeniem na mapie, postanowiliśmy dokuczliwe wiatry zatrzymać budując solidny mur i sadząc jeszcze za nim linię drzew. Z budulcem nie było problemu, bo głazów w naszej ziemi  mamy pod dostatkiem.

Pierwszy fragment powstał już w marcu 2015


W lipcu trzeba było zrobić odwodnienie terenu.


Wyrównywanie 

Utwardzanie otoczenia



Ubijanie


Przymiarki do wyznaczenia terenu warzywnika - to te miejsca wolne od dachówek. Ogródek przy kuchni miał mieć łagodne zarysy.


Po wyznaczeniu ostatecznych granic trzeba było usunąć twarde jak skała podłoże i nawieźć ziemi gromadzonej w południowym warzywniku.  Będziemy za to dozgonnie wdzięczni panu G, który wspomagał mnie jesienią w ogrodowych pracach.
Po odczekaniu dwóch tygodni na uleżenie się ziemi posadziłam tymczasowo to, co w rękę z dawnego dobytku mi wpadło, aby zimą móc patrzeć na coś ładniejszego niż potłuczone dachówki. Wiosną chciałam to wykopać z powrotem, by zrobić miejsce dla warzyw, ziół i kwiatków.


Przyszła wiosna i trzeba było zmienić plany. Po pierwsze trzeba było zmienić kształty. Nie wzięłam pod uwagę tego, że Frodo nie zechce uszanować obłych linii i będzie wydeptywać sobie skróty. Z Bezą nie było nigdy problemu, bo szanowała wyznaczone granice grządek, ale Frodo nie mógł zrozumieć, o co nam chodzi. Kształty trzeba było skorygować, a co za tym idzie porzucić niektóre pięknie przygotowane miejsca wypełnione żyzną ziemią z obornikiem, a za to skopać teren obok. Z łezką w oku wspominaliśmy pana G, który już nie chciał przychodzić, a na jego miejsce nie udawało się nikogo znaleźć. No cóż, trzeba było samemu chwycić za kilof.


Zdesperowani wezwaliśmy  na pomoc nasze potomstwo z dalekiej Małopolski. A Frydek tylko uśmiechał się chytrze obmyślając dla nas kolejne warzywnikowe problemy, bo poprawienie granic niewiele dało, gdyż pulchna ziemia okazała się najlepszym dla niego miejscem wypoczynku.



Trzeba było postawić kolejny płotek. Także tym razem został zrobiony z tego, co było pod ręką ;)







Sadziłam tam rośliny wg następującego klucza:
  • najczęściej potrzebne w kuchni czyli szczypiorek, pietruszka, sałaty itp
  • ładnie pachnące - melisa, mięta, tymianek, szałwia, oregano, bazylia
  • piękne i pożyteczne - nagietki, nasturcje, aksamitki, ogóreczniki
  • pyszne - pomidory i cukinie
  • róże - bo muszą być wszędzie
 i co tam mi jeszcze wpadło w oko, a słoneczniki wysiały się same.
Przywiezione z poprzedniego ogrodu pienne porzeczki i agrest mają 6 lat i o dziwo pęknie zniosły przesadzanie.







 
 

 





Ogródek kuchenny to fantastyczny wynalazek. Wszystkie zioła miałam pod ręką, wystarczały trzy kroki, aby ściąć szczypiorek na śniadanie, dziesięć aby zerwać pomidora. Po jajka też nie miałam daleko, bo kilka kur upodobało sobie miejsce w rogu pod różą, więc do jajek miałam kroków sześć.  Szczególnie Bazylia (nomen omen) upodobała sobie to miejsce i kiedy zamarudziłam w kuchennym ogródku wg niej za długo, potrafiła wydzierać się na całe gardło skarżąc się, że zajęłam jej teren, kiedy ona akurat planuje znosić jajko.

Oto Bazylia zdążająca do ziołowego gniazda


Tymczasem przyszedł zimny listopad i kiedy w tą szarugę oglądam sobie zdjęcia z lata, to trudno mi uwierzyć, że to nie jakieś fantasy i że moje marzenia naprawdę się spełniają.




23 komentarze:

  1. Świetny ogródek, żebym to ja tak umiał ogródki zakładać :(. Ale sie jeszcze nauczę jak skończe remont domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W którym to roku planujesz koniec? 2087? :)))
      Jeżeli zmienisz zdanie i będziesz chciał działać wcześniej, to mogę coś pomóc :)

      Usuń
    2. Planowałem na 2084 :). Niemniej zmienie zdanie i chetnie poproszę Cię o pomoc :). Serdecznie pozdrawiam Was.

      Usuń
    3. A co sie dzieje z postem technicznym o piaskowaniu ?
      Nie ma takiego postu :(

      Usuń
    4. Problemy techniczne, tzn. muszę jeszcze podpytać M o niektóre szczegóły. Wieczorem opublikuję "wydanie poprawione i uzupełnione".

      Usuń
  2. Ale piękne ogródki Rezedo! Bardzo, bardzo mi sie podobają. U mnie nigdy takie ładne nie będą. Nie mam "zielonych paluszków", choć bardzo narzekać nie mogę. Pozdrawiam Was jedząc fasolkę Jaś z ogrodu.

    OdpowiedzUsuń
  3. taaak, taki ogródek przykuchenny to świetna sprawa. Bardzo mi się podoba. Ja podchodzę do upraw z nieśmiałością bo nigdy nie miałem w sobie tyle systematyczności żeby pielęgnować z sukcesem warzywa czy owoce... raczej dzięki siłom natury cokolwiek było do zebrania :)
    Ale podziwiam i chciałbym mieć mały warzywnik z zielnikiem... będę bacznie obserwował co tam działasz... bądź mi muzą i natchnieniem w krzaczorach warzywnika :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowna propozycja! Zawsze chciałam zostać muzą :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie :) Lubię czytać Wasz blog. Czytam również Wasze zaprzyjaźnione blogi. Niedawno kupiłam "dom z duszą"(udokument. 1900 r.)dom z szachulca ale na myśl o remoncie..Echh Czytam Wasze blogi, obserwuję postępy prac i w chwilach zwątpienia od razu lepiej się czuję. "zazdroszczę" Wam bardzo efektów :) Jest urzekająco. Pozdrawiam serdecznie - Kaśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W grupie łatwiej się remontuje ;) Pokaż koniecznie swój szachulec!
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Witaj, korzystając z pogody nadrabiam zaległości blogowe ;) Nawet nie pamiętam, kiedy zaznaczyłam ten blog do obserwowania, ale cieszę się że to zrobiłam. Bardzo miło się go czyta i ogląda zdjęcia, nadrabiam też poprzednie wpisy. Żeby już o nim nie zapomnieć, to dodam go do bocznej listy u siebie na blogu, jak tylko pulpit nawigacyjny zacznie mi działać, bo coś mi się zawiesza i nie mogę skorzystać.
    W tej chwili również jestem świeżo po przeprowadzce, na razie roślinki poprzesadzałam tak na oko, gdzie mi pasowało, a teraz w spokoju będę planować dokładniej :) Oczywiście grządkę kuchenną tuż przy wejściu do domu też planuję. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniec sezonu, to ogrodnicy wracają do blogów;)
      Zaglądam i ja na Twój blog i podziwiam dokonania ogrodnicze, a wpisy z hodowli kur często były mi inspiracją.
      Gratuluję nowego domku!

      Usuń
  7. O no ładnie idzie robota :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że każdego ogrodnika skręca na widok tak pięknego ogrodu kuchennego. Mnie na pewno! Ale właśnie natchnęło mnie pewną myślą na przyszły sezon... Obwieszczam już teraz, że bezczelnie się wpraszam na herbatę, jak następnym razem na południe ruszymy :D i będę nochala w ogródki wtykać :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie ogląda się rezultaty Waszej pracy. Własny ogródek to wspaniała rzecz :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jestem pod wrażeniem sporo pracy... i serca włożone..
    pięknie

    ciepły uśmiech w styczniowy wieczór zostawiam Ala :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wyszedł piękny. Oglądałam od góry do dołu i patrząc na płotek obawiałam się, że nie będzie pasował, ale gdy się zazieleniło wygląda doskonale :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety ja nie miałam jeszcze okazji aby mieć takie warzywa u siebie w ogrodzie ale może w następnym roku się na nie zdecyduję. Jestem przekonana, że również ze sklepu https://ogrodolandia.pl/ muszę sobie zamówić kilka ciekawych i nowych mebli ogrodowych.

    OdpowiedzUsuń