Żeby było taniej, trzeba kupić krowę zepsutą i w częściach. Potrzebne są:
- tydzień rodzinnego grzebania we wnętrznościach (M. codziennie wracał ubabrany smarem i wielce szczęśliwy),
- trochę walki z przyciąganiem ziemskim podczas transportu (waży toto prawie pół tony)
- strój astronauty z zapasowymi szybkami też jest niezbędny.
A jakie są tego efekty!
Dla przypomnienia ten sam sufit przed piaskowaniem.
Podsumowując, urządzenie jest świetne, choć czasem odmawia współpracy. Rozumiemy to doskonale, staruszek ma swoje prawa. I jeszcze techniczna podpowiedź : do piaskowania drewna lepiej nie używać piasku kwarcowego 1 mm, bo zbytnio niszczy strukturę. Trzeba szukać drobniejszego, my znaleźliśmy taki w Osiecznicy.
Myślę, że to była świetna decyzja. Piaskowanie to cudowny wynalazek :)
OdpowiedzUsuńEfekty sa rewelacyjne! Gratuluje...
OdpowiedzUsuńI pozdrawiam
A
Jedno słowo: FANTASTYCZNIE! :)
OdpowiedzUsuńNas czeka to samo...
Może krowa, ale jaka przydatna!
OdpowiedzUsuńA można zapytać, skąd wzięliście skafander kosmonauty, dodatkowe szybki i piasek kwarcowy...? Ja mam możliwość krowę pożyczyć :)
OdpowiedzUsuńMacie też jakąś szeroką, specjalną dyszę, czy po prostu starą krowę, że Wam fug z sufitu nie wyrwało?