Od wielu lat marzyłam o zamieszkaniu na wsi. O wielkim ogrodzie, kurach, owcach i kozach.
poniedziałek, 13 lipca 2015
Coraz bliżej celu
Wygląda na to, że tytuł tego bloga może wkrótce zdezaktualizować się. Choć nadal nie mogę w to uwierzyć, przeprowadzka już się powoli zaczyna. Na razie klamoty wypełniły stodołę, bo w domu nie było kawałka bezpiecznego miejsca.
Zmiany przychodzą tak szybko, że trudno za nimi nadążyć. Ostre podkręcenie zaczęło się dokładnie 24 kwietnia. Wtedy to jakby mimochodem sprzedaliśmy nasz dotychczasowy dom. Tempo było identyczne jak przy kupowaniu domu w Janicach: w poniedziałek po 15 minutach oglądania kupcy są zdecydowani, w piątek jesteśmy u notariusza. Nie taki był plan! Zastój na rynku nieruchomości i wystawiona cena dawały szansę na znalezienie chętnych po roku, dwóch, a tymczasem trwało to kilka dni. Jeszcze długo byliśmy w szoku, teraz chętnie cofnęłabym czas. Ale klamka zapadła, trudno.Wiem, wiem - trzeba było sprzedać, ale tak bezpiecznie się czułam mając jeszcze spokojne zaplecze. Teraz w oczy zagląda mi widmo tymczasowej bezdomności.
Nie pozostaje nam nic innego, tylko zostać ludźmi wielkiej wiary. Pan P. zapewnia, że zdążą, to zdążą. To nic, że pracowników na budowie ubywa, że wychodzą różne niespodzianki. W coś trzeba wierzyć, no nie?
No bo idzie do przodu. Tak sień wyglądała w czerwcu.
A tak w lipcu.
Drewniany sufit w czerwcu.
Obecnie.
Pokój dzienny jeszcze nie za bardzo nadaje się do pokazania .
Postronnemu obserwatorowi może się wydawać, że dało by się szybciej. Otóż nie, nie da się. Bo to nie jest standardowy remont, tutaj nie kupuje się cegły, gotowych drzwi lub podłogi w supermarkecie. Większość materiałów albo udało się odzyskać z tego domu albo pochodzi z rozbiórek innych. Trzeba nieźle się nagłowić, jak je wykorzystać i dostosować do naszych potrzeb. A do tego najczęściej trzeba to robić zdalnie, bo mieszkamy 360 km stąd.
Czasem zdarza się nam przeszarżować w optymizmie powtórnego wykorzystania. Tak było z naszymi starymi drzwiami. Nie przyglądając się dokładnie ich wysokościom, rozdysponowaliśmy je w nowe miejsca. Przy jednych z nich sporo trzeba było się natrudzić, bo futryna była osadzona strasznie mocno. Miały trafić do gościnnej łazienki. Dopóki podłoga nie uzyskała docelowej wysokości, nie zauważyliśmy, że wybraliśmy najniższe drzwi w całym domu. Tylko ja nie rozbijam sobie o nie głowy. W trosce o życie naszych gości trzeba je przenieść w inne miejsce i szukać innych, bo nasze zbiory już się skończyły.
Musimy też szukać innych drzwi wejściowych. Po oczyszczeniu okazały się być koronkowe w wielu miejscach. Znajdziemy się dla nich jakieś inne miejsce, a teraz trzeba podjąć decyzję, czy robimy wierną rekonstrukcję, czy wersję ze współczesnymi parametrami, a może odnawiamy oryginał z innego domu?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ależ tempo! Będzie Ci w nowym-starym domu dobrze. Tego życzę Wam z całego serca.
OdpowiedzUsuńP.S.
Rezedo, nie pisałam, bo mi jakoś nie idzie. Myślę, że się wcześniej zobaczymy, niż mnie uwolnią te moje "ciężary" na duszy.
Oby Cię uwolniły jak najszybciej.
UsuńMoże uda się nam wreszcie we wrześniu?
Pełen ekstrim ale dobrze wróży. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńWspaniale wygladaja przedstawione rezultaty. Gratuluje
OdpowiedzUsuńA
:)))
UsuńPodłoga w sieni jakaś, taka znajoma nam się wydaje ;)
OdpowiedzUsuńPytanie nr 1 jak odczyściliście drewniany sufit?
Pytanie nr 2 sposób oczyszczenia cegły na suficie to piaskowanie?
A tak w ogóle to super zmiany!
Pozdrawiamy z nad Kwisy!
To wszystko i jeszcze więcej zawdzięczamy ukochanej piaskarce ;)
UsuńRobi wrażenie! :)
OdpowiedzUsuńteż zastanawiałem się nad sposobem czyszczenia cegły na posadzkę... czy piaskarka czy inne ustrojstwo ścierne... ale już odpowiedziałaś.
Dechy na suficie wspaniałe...
Szkoda że drzwi wejściowe w agonii... są piękne (już kiedyś się nimi zachwycałem.
... a sztaluga czyja? :) malujesz???
pozdrawiamy z bagien.
Wydaje mi się, że piaskowanie cegieł na podłogę nie jest najlepszym rozwiązaniem, bo ich struktura staje się jeszcze bardziej porowata i łapiąca brud. Nasze były szlifowane, teraz będziemy je impregnować.
UsuńNapiszę więcej o piaskowaniu w następnym poście.
p.s. sztaluga nie jest moja, ale malować lubię ;)
...aaa no i o najważniejszym zapomniałem :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam lądowanie w bezkresnym oceanie zmian. Jesteście niesamowici, od samego początku do samego końca.
To nie my jesteśmy pionierami ;)))
UsuńNie widziałam stanu czerwcowego, więc tym bardziej jestem zachwycona postępami ;) Pięknie Wam to idzie i możesz być spokojna, że zdążycie.
OdpowiedzUsuńA jakby się jednak przydarzyła obsuwa, to zawsze możesz liczyć na nocleg niedaleko ;)
;)))
UsuńPrzecież tempo macie bardzo dobre. Zupełnie nie widzę powodów do zmartwień! Trzymam mocno kciuki. Wygląda to wszystko już teraz pięknie. A jak skończycie, to pewnie nam kapcie pospadają :)
OdpowiedzUsuńOch! Jaki to będzie piękny dom! Jaki to już jest piękny dom.
OdpowiedzUsuń