poniedziałek, 30 listopada 2015

Stało się

Były marzenia o zamieszkaniu na wsi, potem były plany, a na koniec przymus. We wrześniu nadchodził ostateczny termin sfinalizowania sprzedaży domu. Nie było wyjścia, choć wszystkie okoliczności temu nie sprzyjały.
Stan zdrowia mojego Taty pogarszał się z dnia na dzień. Codziennie pytał mnie: "Kiedy wreszcie przeprowadzimy się do Janic?" Tymczasem łazienka i kuchnia wciąż nie były gotowe. Jak mieliśmy pogodzić remont, przeprowadzkę dwóch domów, opiekę nad Tatą i pracę zawodową? Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, ale nie przypuszczaliśmy, że aż tak bardzo.
W końcu stało się, przeprowadziliśmy się.
Pod jabłonią na Tatę czekała już ławka z jego ogrodu i piękne wrześniowe słońce. Zdążył jeszcze pozachwycać się panoramą Karkonoszy. Zmarł po tygodniu.




    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zostałam sama w pustym domu, który nie stał się jeszcze Moim Domem. Pierwsze dni to ból, gorycz i zmagania z codziennością. Wygasający nowy piec, zatkany nowy odpływ, przeciekające nowe okna. Wszystko się psuje. Stolarz nie odbiera telefonów, internet nie działa, a nocą odgłosy domu nie pozwalają zasnąć.
Tak to jest kiedy spełniają się marzenia. Na początku wszystko wydawało mi się takie trudne. Chyba po raz pierwszy napadły mnie wątpliwości. W co ja się wpakowałam? Po co mi to było? Czy nie za późno zaczynać od zera?
Wylądowałam właściwie w obcym miejscu, nie znam tu prawie nikogo. Banalne sprawy: gdzie naprawiać samochód, gdzie do fryzjera, gdzie kupić ajwar, do którego weterynarza się udać? Niby bzdury, ale mogą dopiec. Po tych kilku tygodniach już jest lepiej, czuję, że jestem u siebie. Chociaż nie mieszkam już sama, to samotność czasem doskwiera. M przyjeżdża w każdej wolnej chwili, a na nocne strachy znalazłam dość skuteczny sposób:


Frodo przybył ze schroniska w Jeleniej. Na początku wydawał się zbyt agresywny i miałam trochę problemów, gdy ktoś próbował wejść na teren, ale już doszliśmy do porozumienia. Już wie na kogo może szczekać, a na kogo nie, chociaż jeszcze czasem mu się myli ;)


Okazał się bardzo gorliwym stróżem, właściwie trochę nadgorliwym. Najgorzej gdy spotka obcego psa na swoim terenie. Pierwsza tak akcja była dla mnie szokiem, bo nigdy nie miałam tak ostrego psa. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że psi gość przeżył spotkanie z gospodarzem i ma się dobrze. A dla nas jest milutkim pieskiem zawsze gotowym do zabawy i nawet już nie chce zagryzać moich kotów :)



Skoro już wyszłam na prostą, to mogę kontynuować relacje z remontu. Oczywiście zaległości mam olbrzymie, bo nasza mała ekipa braci P. pracuje bardzo sumiennie i postępy są.
Choćby taka stodoła.




Na razie prace utknęły, bo M znalazł dachówkę tylko na połowę stodoły, brakuje jeszcze ponad ośmiu tysięcy. Nie ma łatwo z szukaniem, bo tym razem ma być taka, jaka mnie się podoba: jaśniejsza niż na domu i bez ciemnych plam. Ta ostatnia strona z naszych dachów jest dla mnie najważniejsza, bo to na nią będę patrzyła najczęściej, więc musi być wreszcie taka, jak sobie wymarzyłam. Będzie tłem dla podwórka, które zaczyna już jako tako wyglądać. Ale o tym w następnym poście.




















 



30 komentarzy:

  1. Zagladalam czesto, czekalam i doczekalam sie :-)
    Wyrazy wspolczucia z powodu odejscia Taty, jestem pewna, ze cieszyl sie tym tygodniem a teraz czuwa na Toba.
    Zycze duzo wytrwalosci. Teraz chyba najtrudniejszy czas...
    Pozdrawiam
    A

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjmij moje wyrazy współczucia .

    A w nowym domu powstanie nowe rozdział Waszego zycia. Trzymam kciuki by było bardzo udane i szczęśliwe. W Ratuszu we Lwówku jest wystawa moich szkieł. Trwa do 12 grudnia (10.00 - 16.00). Zapraszam. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Musimy koniecznie zobaczyć Twoje prace, wybieramy się w tym tygodniu.

      Usuń
  3. Bardzo się cieszę, że tato zdążył jeszcze ucieszyć się Twoim spełnionym marzeniem...

    Nowy towarzysz bardzo zacne wygląda i postrach pewnie też sieje zacny :) Życzę aby dom okazywał się coraz bardziej Twój i okolica coraz bardziej Twoja, a spełnione marzenie cieszyło coraz bardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście Frodo czasami bywa groźny. Oby to się źle nie skończyło. Oby.

      Usuń
  4. Smutno... niech spoczywa w spokoju.

    Miejsce nabiera jeszcze większego znaczenia emocjonalnego. Teraz to już prawdziwy WASZ DOM, nie tylko namacalny... taki z duszą, ...taki prawdziwy.

    pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie już zapomniałam, że jeszcze nie tak dawno mieszkałam gdzieś indziej. To bardzo dziwne, nawet nie tęsknię. Liczy się tu i teraz.

      Usuń
  5. Rezedo...zycze Ci sily na kazdy kolejny dzien w Waszym nowym miejscu.
    Pozdrowienia serdeczne :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam.
      A może wreszcie zaglądniesz do Janic, zaproszenie aktualne :)

      Usuń
  6. Jak się marzy z rozmachem, to początki są trudne :)
    Niech moc będzie z tobą ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Im więcej pracy, tym bardziej swojsko. Człowiek się stara, dla siebie... by czuł się, jak u siebie:) zazdroszczę takiej stodoły. Jak wygląda proces poszukiwań materiału? Ogłoszenia, internet, objazd po okolicy?

    OdpowiedzUsuń
  8. Serdecznie witam Krowy w gronie przesiedleńczych zapaleńców!
    Poszukiwanie materiałów to prawie droga przez mękę. Objazdy i poszukiwania nic nie dały, rozpytywanie po okolicy - nikt nic nie wie. Jedynie na OLXie udało się coś znaleźć, do tej pory uzbieraliśmy z różnych miejsc 32 000 dachówek, belki i deski przywieźliśmy z Kieleckiego, cegłę na podłogi i kamienne koryta z Opolskiego. Okucia, stare kraniki i inne metalowe starocie można znaleźć u złomiarzy na wymianę na współczesny złom.
    Gdybyście mieli jeszcze jakieś pytania, piszcie na priva. A najlepiej przyjeżdżajcie do Janic, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy serdecznie za tak miłe i ciepłe powitanie:) Pytań jest więcej niż Twoich dachówek;p a z zaproszenia na pewno skorzystamy:)

      Usuń
  9. Myślałam ostatnio o Tobie (dosłownie pod koniec zeszłego tygodnia) i tak trochę czuję, jakbym wywołała tego posta.
    Bardzo współczuję odejścia taty. Na pewno czuwa teraz nad Tobą.
    Trzymam kciuki za dalsze postępy w remoncie. Teraz to już z górki, chociaż pewnie jeszcze kilka wybojów będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. :)))
    Oj tak, wyboje się nie kończą choćby dlatego, że jeszcze zostało piętro do wyremontowania. Już na samo słowo remont reaguję alergicznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas remont chyba trzeci rok już się ciągnie... Już nawet nie kojarzę. Nauczyłam się go nie zauważać ;) Ale widać już spore światełko w tunelu!

      Usuń
  11. Apropos remontów... macie jeszcze tą maszynkę do pisakowania? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie. Zaraz po zakończeniu roboty została sprzedana :(

      Usuń
  12. I co ja mam Ci napisać...
    Z jednej strony - doskonale Cię rozumiem, Twoje rozterki były moim udziałem jakiś czas temu.
    Ale Twój dom jest taki cudowny - nigdy nie zapomnę jego widoku, rozświetlonych wieczorem okien - gdy przyjechałyśmy wtedy z Rogatą... że nie uwierzę, że nie jesteś w nim zakochana ;-))
    A tak w ogóle to już tyle czasu zbieram się, żeby zadzwonić do Ciebie...

    OdpowiedzUsuń
  13. Z tym telefonem to niezły pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się nie mogę dodzwonić. Ciągle zajęte. Dom jest cudny. Przeżyłyśmy z Inkwi cudowny wieczór u Was. A zupa do dziś za mną "chodzi". Bardzo, bardzo mi się dom podoba. To dobrze, że trafił na Was. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  14. nagromadzenie kłopotów i niemiłych zdarzeń może, oj może przyćmić radość ze spełniającego się marzenia. cieszę się, że zauważam optymizm w tym co piszesz ;))) tylko tak dalej! na pewno wiosną będzie lepiej. całuję i tęsknię
    [i]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ja również nie mogę doczekać się kolejnego spotkania.

      Usuń
  15. Pozdrawiam! I zycze juz teraz tylko samych radosci!

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczesliwego Nowego Roku, Rezedo!
    A

    OdpowiedzUsuń