piątek, 1 sierpnia 2014

Oswajanie.

Czekając na kasę, grzebiemy tu i tam. Kolejne dziury w dachu albo przegniłe deski na strychu. Przewożenie słomy (częściowo już zgniłej) ze strychu do stodoły. W 35 stopniowym upale.
Prawie nie widać postępów, ale już inaczej patrzymy na to żółwie tempo. Zwolniliśmy :)
Co chwilę ktoś wpada na pogawędkę, poznajemy kolejnych sąsiadów. I przy okazji historie mrożące krew w żyłach. Jeden z mieszkańców uświadomił nas, że przedostatniemu właścicielowi tak dopiekło życie, że pewnego pięknego dnia wyszedł z domu i podpalił się. Spłonął właśnie w tym miejscu, gdzie sobie tera przyjemnie gawędzimy.
Hmm, nie powiem, trochę zrobiło to na nas wrażenie.
Na szczęście po paru godzinach zaglądnął do nas najbliższy sąsiad, nieoceniony pan J. Plotkę zdementował i tę straszną historię przesunął kilka podwórek dalej. Uff.

Wracając do realu: dotarła pierwsza partia dachówek.


Na razie mamy 8.5 tysiąca, a po dokładnych pomiarach i obliczeniach wyszło,że potrzeba jeszcze  15 500. Miodzio. Kolejna partia szykowała się na najbliższy weekend, ale współwłaściciele rozbieranej ruiny pokłócili się i z transakcji nici.
Za to udało się kupić świetne drzwi. Miały być do stodoły, ale coś tam nie pasuje. Najwyżej  przebudujemy stodołę.



W międzyczasie snuję się po domu i oswajam go. Tym razem rozkoszuję się pięknem okien.




Bukiety nieco skromne ;) bo tak się składa, że na naszym hektarze prawie nic (poza trawami) nie rośnie. Wszędzie tylko kobylak! Jest jeszcze oset, trochę baldaszkowatych, sity, jedna kępa krwawników i parę dzwonków. Pustynia. Na osłodę zaglądają do nas na występy gościnne: lisy, kopciuszki, zięby, wróble i pszczoły. O bąkach i licznych pomrowach nie wspomnę. Nawet jednego trzmiela jeszcze nie widziałam!
Oj, trzeba będzie się napracować nad odbudową życia na naszej planecie.

P.s. Jutro wielki dzień. Do zobaczenia na warsztatach serowarskich!

 

11 komentarzy:

  1. Mamy niezwykle podobne domy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :)
    A może wiecie, z którego roku jest Wasz dom?
    Nie mamy na razie żadnych danych o przeszłości naszego. Pewną podpowiedzią jest fakt, że sąsiedzi mają b.podobny z inskrypcją 1899.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam tu bo uwielbiam początki i historie. Sama mam za sobą kilka, może o mniejszym rozmachu. Oswajanie, remontowanie, zaprzyjaźnianie, błogostan, niepokój, znaki, zmiana. I od początku. Będę śledzić z radością wasze początki. Serdeczności śle upalne.

    OdpowiedzUsuń
  4. A to oswajanie okien bardzo dobrze Ci idzie. Nawet jeśli to "tylko" okoliczne chwasty. Udanego polowania na dachówki życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ludność okoliczna coś lubi te zgony...nam też coś insynuowali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brrr. A to tylko jedna z opowiadanych nam mrocznych historii.

      Usuń
  6. Piękne okna i bukiety niezwykle pasują. Niech Wam dachówki się mnożą!
    Człek gdzieś umrzeć musi. Taka kolej rzeczy. W naszym domku Pan Marian odszedł był na sofce w ganku. A wcześniej Jego żonę trzy dni w trumnie w pokoju trzymali, by się wszyscy zdążyli pożegnać.
    Jak tam warsztaty serowe?
    Serdeczne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  7. O warsztatach uprzejmie pomilczę. Może u Ciebie znajdę technologiczne wsparcie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu, wszak od lat serowarzę. Idę czytać Twój nowy post, bo widzę, że byłaś u Kasi. Pozdrawiam

      Usuń