środa, 15 kwietnia 2015

Do boju!

Robota wre, niestety bez mojego udziału. Sytuacja zdrowotna w rodzinie uziemiła mnie w Małopolsce, ale myślami cały czas byłam w Janicach. Może nadmiar myślenia mi zaszkodził, ale decyzja została już podjęta: pakuję się. W wersji optymistycznej przeprowadzam się w lipcu, w wersji pesymistycznej w sierpniu :) Część rodziny może za rok, reszta za dwa. Wygląda na to, że przypadła mi rola pioniera osiedleńca. Trochę się boję, ale ... ktoś musi być pierwszy.

Tymczasem dom się suszy. Wszystkie spływające pod dom ciurki zostały przekierowane, ściany zaizolowane, podbite, chudziak wylany. Poglądowe zdjęcie izolacji:

 Kiedyś była tu piwniczka na ziemniaki, teraz nasza sypialnia.

Tradycyjną piwnicę zostawimy w spokoju, bez obaw - nie będzie tam pokoju gościnnego.
Tam proces suszenia będzie trwał jeszcze długo, bo przez lata wlewała się do niej woda z połowy dachu - na jej wysokości kończyła się urwana rynna, a woda nie miała gdzie uchodzić, bo piwniczny dren był zatkany.

Piwnica w styczniu. Ściana po lewej stronie przyjmowała wodę z rynny, jest nasiąknięta wodą jak gąbka.



Piwnica w marcu. Są postępy.




Dotychczasowy dzienny pokój zwany pieszczotliwie mrówczanym (pod wykładziną znaleźliśmy ogromne mrowisko) mile nas zaskoczył pięknym sufitem.  Jako jedyny na parterze ma ceglane ściany, reszta jest kamienna.



Skute tynki pokazały nam skomplikowaną historię domu. Widać wielokrotne przeróbki. Mam nawet wrażenie, że inwestorzy w trakcie budowy zmieniali zdanie, np. co do długości domu. Widać, że część przeznaczona na "parterową piwniczkę" została dobudowana po postawieniu 23 metrów wschodniej ściany. Natomiast takiego przedłużenia ściany ani na piętrze ani po zachodniej stronie już nie widać.



Dach już prawie gotowy. Wyszedł trochę łaciaty, ale taki właśnie podoba się M. Wolałabym gładki, majster pociesza mnie, że z czasem deszcz spłucze te bardziej przybrudzone dachówki i dach zrobi się jednolity.
Niestety trzeba było jednak wymienić łaty, co wydłużyło czas i obciążyło finanse. Trudno. Za to wystarczyło zgromadzonych dachówek , a nawet trochę zostanie na stodołę.
Firma spisuje się wspaniale. Podsumowując: jesteśmy zachwyceni i dachem i nimi.


Nadszedł już czas na ostateczną decyzję co do stolarki. Narady trwały od lipca, okien mamy 39, a do tego jeszcze kilka drzwi wejściowych, więc decyzja nie była łatwa. Ostatecznie padło na rekonstrukcję dotychczasowych okien i drzwi. Niestety nie wszystkie okna się zachowały, wyglądu części możemy tylko się domyślać. Ku naszej uciesze wykonawca planuje wykorzystać metalowe elementy starych okien. Oby wskutek naszej słabości do starych okien rachunki za ogrzewanie nie poszybowały zbyt wysoko!